Już wypowiedź jakiegoś krytyka literackiego zamieszczona na okładce („Nie zawracajcie sobie głowy Stiegiem Larssonem, Kallentoft jest lepszy”), powinna była mnie ostrzec. Kolejny „genialny” autor, do którego wypromowania potrzbne jest nazwisko Larssona…
Książka jest słaba. Akcja dosłownie się wlecze, śledztwo nie postępuje. Jedyne, co udało się autorowi to opis gorącego lata. Podczas jednego z ostatnich chłodnych dni, czekając na autobus, poczułam otaczający mnie skwar.
Najbardziej denerwowała mnie narracja i próba nawoływania do żywych bohaterów przez ofiary zbrodni. Zdecydowanie to do mnie nie przemawia, tym bardziej, że nic z tych nawoływań do akcji nie wnosi.
Ocena: 3/6
Zgadzam się, można dosłownie ponieść śmierć na miejscu – letnią porą, gdy nie mamy nic lepszego do roboty niż czytanie tej książki!
oj nie jest taka najgorsza, Pokuta jest dopiero słaba i ksiązki Sary Blaedel również nędzne…
„Pokutę” widziałam w kinie i mi się podobała, za McEwanem ogólnie nie przepadam. Blaedel nie znam!